Kilka słów ma większą wartość, niż diamenty, które są wieczne
Kilka ostatnich kroków z Tobą przejdę
Trzymam Cię mocno za rękę, idąc przez tłum nieznajomych
Nie możesz się już zgubić, nie ma mowy
Według Piotrka, nadal jesteś ze mną. Nadal czuwasz i
patrzysz na mnie nie wiem skąd, bo nie wiem czy niebo istnieje, nie wiem czy
Bóg istnieje, nie wiem już nic. Chciałbym czuć Twoją duchową obecność. Nadal
boję się ruszyć, a już dawno powinienem, bo błądzę w tym cholernym kole uczuć
Emilko.
Nadal jestem niczym małe dziecko, które przed kąpielą wkłada
duży palec od nogi do wody by sprawdzić czy aby nie jest za gorącą. Na twarzy
wymalowane ma obawy, bo panicznie boje się, że straszny potwór chowający się pod
owocową pianą wciągnie mnie w czeluści swojej groty. Jestem takim dzieckiem,
dla którego zwykły dzień jest niesamowitą misją, misją która mam coraz bardziej
ochotę zakończyć.
Mam ochotę na czystą egzystencje. Nie chce chodzić na
treningi, nie chce jeść, pić, wychodzić do pubu. Chce wegetacji. Wiem, że jest trochę za późno byś wróciła.
Czas najwyższy wrócić do gry, gry o swoje marzenia, o swoje życie, o miłość.
Czas zapomnieć o przeszłości, przeszłości której tak bardzo pragnę, pragnę by
stała się teraźniejszością i przyszłością. Znów staje się siatkarską maszyną do
zabijania, znów nie ma ataku którego bym nie skończył, znów wraca ten stary
dobry Kosa, tylko czegoś mu brakuje, brakuje mu błysku w oku, brakuje mu
starego charakteru, który nigdy już nie wróci.
Stoję w korku wracając z treningu i niewątpliwie czekam, aż będę w domu,
by móc wyjść na swój mały taras i popatrzeć w niebo, by między chmurami
wyszukiwać Ciebie, by z uśmiechem na ustach powiedzieć Ci jak bardzo Cię
kocham, byś wiedziała że słowa te skierowane są tylko i wyłącznie do Ciebie,
Ciebie której już nie ma obok mnie. Chce
znów przymknąć powieki i widzieć Twoją roześmianą twarz która mówi mi, że
śniadania dziś nie będzie, bo nie chce Ci się go przygotować. Znów chce Cię
widzieć w mojej niebieskiej ‘wyjściowej’ koszuli. Chce słyszeć Twój doping na
meczach. Chce Tylko Ciebie ! Czy to takie dziwne?
Byłaś najlepszą rzeczą jaka mi się przytrafiła w życiu.
Byłaś. Będziesz. Zostaniesz w moim sercu na wieki. Nie umiem funkcjonować bez
Ciebie i to jest chyba najgorsze. Nigdy
nie przypuszczałem, że oddam we władania kobiecie swoje serce i umysł. Ja
wieczny zdobywca, egoista i kawaler. Ja którego codzienną misją jest zaliczenie
w miarę ładnej panienki. Wtedy pojawiłaś się Ty, Emilko, zmieniłaś mnie tak, że
nikt mnie nie poznaje, stałem się nikim bez Ciebie. Zabrałaś ze sobą moje serce
i żyje z wyrwą w klatce piersiowej i wiem, że nikt nie pomoże mi ukryć bólu,
nikt nie da mi nowego serca, a dziura ta zalana jest wielkim, twardym kamieniem
znieczulicy i goryczy.
Czasami wydaje mi się, że jestem gdzieś sam na cholernym
pustkowiu, stoję na wysokim urwisku, patrzę w dół, gdzie zimne fale oceanu z
wielką siłą uderzają o skały. Widzę pianę która wydobywa się ze słonej
wody. Słyszę Twój głos, widzę jak toniesz,
jak ta przeraźliwa otchłań wciąga Cię, jak próbujesz krzyczeć, ratować się,
próbujesz łapać oddech. Twoja biała sukienka i ciemne włosy rozpływają się
wszędzie, a ja nie wiem co mam zrobić. Robię
krok przed siebie, spadam, lecę i nagle moja głowa roztrzaskuje się z impetem o
ostre skały. Mętnym wzrokiem widzę jak odpływasz, jak wyciągasz do mnie mała
dłoń, której nie mogę chwycić, nasze palce się mijają. Patrzę jak odchodzisz i
nic nie mogę zrobić. Wtedy właśnie się budzę krzycząc z całych sił. Moje czoło
pokryte jest potem, serce bije jak oszalałe,
a z oczu wydobywają się łzy, łzy chyba ze szkła, bo ranią mnie
doszczętnie. Nie wiem co zrobić, ręce drżą jak oszalałe, teraz właśnie Cię
potrzebuje, byś usiadła obok mnie, przytuliła, chcę poczuć Twoje ciepło. Chce
usłyszeć, że to był tylko straszny sen, że to był koszmar, choć sam to wiem,
pragnę to usłyszeć z Twoich ust.
Stoję na balkonie w dłoni dzierżąc kubek gorącej jeszcze kawy,
która obficie paruje. Rzeszów budzi się do życia, czerwone słońce mozolnie
wychodzi na niebo, szum samochodów i dziesiątki ludzi na ulicach to chyba
codzienność. Nie myślę już o Tobie tak często, bynajmniej się staram. Mimo, że usta się śmieją, to dusza nie ma
blasku.
-Żesz kurwa mać! Znowu- do moich uszu dobywa i ta symfonia.
Głos ten jest damski bardzo melodyjny. Miły dla ucha. Stawiam kubek na
parapecie i podchodzę do balustrady wychylając się lekko za nią by sprawdzić co
się dzieje. Widzę jak na dół do ogródka spada kilka par staników. Oczy
wytrzeszczają mi się lekko i w ogólnym rozrachunku zaczynam się śmiać.- Nie
wiem co Pana tak śmieszy- pyta dziewczyna, przekręcam się lekko i podnoszę
głowę do góry. Widzę długie, piękne blond włosy, błękitne oczy.
-Jesteś piękna- paplam bez zastanowienia.
-Dziękuje, ale wolałabym jakbyś przeszedł mi po staniki, bo
mi się kisiel zaraz spali- mówi i znika. Ja bez żadnego zastanowienia wychodzę
z domu i zbieram staniki gdzieś pomiędzy krzakami i psimi kupami. Znajduje się
właśnie przed mieszkaniem właścicielki pokaźnej ilości staników. Pukam do drzwi.
-Przyniosłem Ci … - mówię nieśmiało.
-Tak, Grzesiu przyniosłeś mi moje spadochrony. Jestem Ci
wdzięczna. Zjesz ze mną kisiel cytrynowy?- pyta, jest taka naturalna. Taka
podobna do Ciebie.
-Skąd Pani wie jak mam na imię?- pytam
-Oj Grzesiu, pracuje z Tobą od 2 miesięcy. Igła mówił, że jesteś bardziej w tamtą stronę, no ale nic.
___________________________________________________________
I tak to wszystko zaczyna się kształtować. Jak się podoba?
Nie zapraszam na inne, bo nic nowego ostatnio nie było.
Ale za to zapraszam WAS NA TO BARDZO SERDECZNIE, bo to nowość, będzie tam tylko 5 rozdziałów, mam nadzieje, że ostatnie, czas odejść. Ale mówię tak, a dalej pisze, tak to jest.
Ulotne Szczęście -> wejdź, zostaw znak po sobie. Bądź ze mną przy ostatniej historii.
masz do mnie pytanie, spostrzeżenie, cokolwiek- ASK
Pozdrawiam Annie.