czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział Trzeci



Nie ma Cię gdy moje życie spada w dół i

Nie ma Cię gdy wszystko łamie się na pół i 

Nie ma Cię i nie wiem już gdzie jesteś, ale dobrze,
Że nie wiesz co u mnie, bo pękło by Ci serce.




Za co tak kochałem? Przecież nie kocha się za coś, nie istnieje żaden racjonalny powód do miłości. Odkąd pamiętam wierzyłem, że nie jestem wstanie pokochać kogoś tak mocno, że uczucie to powoduje, że nie myślę normalnie, że brakuje mi słów. Zawsze do rozpuku byłem przekonany, że jeszcze muszę się wyszaleć, że na mnie przyjdzie czas, a rodzinkę jaką miał Igła, Alek czy którykolwiek z chłopaków określałem jako cel który chciałbym osiągnąć, ale jeszcze nie teraz. Wtedy pojawiłaś się Ty, Emilko i cały mój misterny plan poszedł w diabli.



Był ciepły lipcowy poranek, a ja borykałem się z kontuzją łydki, która co rusz przypominała mi o swoim istnieniu. Byłem zły na siebie i na cały świat, bo znów pół sezonu reprezentacyjnego musiałem spędzić w Rzeszowie na leczeniu tego ustrojstwa. Każdego dnia wstawałem z myślą, że chłopaki fizjoterapeuci powiedzą mi ‘Stary, wracasz do Spały’ lecz czekałem, a chłopaki przegrywali kolejne spotkania, by upaść boleśnie na tyłek. Nie mogłem im pomóc i to chyba dobiło mnie najbardziej, bo nic nie boli jak fakt, że widzisz upadek swoich kumpli, a nie możesz im pomóc w żaden sposób. Szedłem przez park, w głowie przewijało mi się niemal milion myśli byłem tym Grześkiem o którym niewątpliwie chcę zapomnieć. Nagle usłyszałem pisk. Pisk za którego mógłbym się teraz pokroić żywcem, byle by go tylko usłyszeć. Szybkim krokiem, jak na moje dotychczasowe możliwości udałem się do miejsca z którego było słychać głos.

-Boże, coś się stało? Jesteś cała?- mówię stając obok niej, i podobnie jak ona zadzierając głowę do góry.

-Tak jestem cała, ale widzisz Filemon tam wszedł-pokazuje palcem wskazującym wielgaśne drzewo- i miałczy teraz, jejuńciu jak ja go stamtąd zdejmę. -Wytężam wzrok najmocniej jak tylko potrafię i widzę czarnego kociaka który z dziecięcym zapałem wdrapuje się na coraz to wyższe gałęzie.

-Spokojnie, głowa do góry- zaczynam się śmiać, dziewczyna nagle przenosi wzrok na moje czekoladowe tęczówki i uśmiecha się lekko, co mnie niesamowicie satysfakcjonuje. Jesteś piękna Emilko, pamiętasz tak właśnie się poznaliśmy.- To jest kot, kotki lubią takie przygody, jak zgłodnieje to zejdzie- dodaje z coraz to większym uśmiechem na ustach. – Przepraszam, dureń ze mnie. Nie przedstawiłem się, Grzesiu jestem- mówię lecz Ty nadal stoisz niewzruszona. Uśmiechasz się, by po chwili schować twarz w dłoniach - Wszystko w porządku? Powiedziałem coś nie tak?- pytam, a Ty zaczynasz śmiać się jak małe dziecko.

-Przecież wiem kim jesteś, to jest Rzeszów. Tu nawet dozorca wie kim jesteś. Emilka jestem – dodaje wyciągając rękę zwiniętą w drobną piąstkę. Po chwili przybijasz z dziewczyną żółwika. –Jak Twoja noga?- pyta widząc zatejpowany kawałek skóry.

-Dziękuję, już jest lepiej. Chociaż nie powiem, wolałbym być teraz w Spale z chłopakami.- znów to cholerne uczucie, które mi towarzyszy, uczucie bezsilności.

-Grzesiątko, głowa do góry, będzie zajebiście- mówisz, a ja śmieje się, ze słowa jakim mnie nazwałaś. Nikt wcześniej tak do mnie nie mówił, a w Twoich ustach brzmiało to jakoś inaczej. Miałem nieodparte wrażenie, że znamy się co najmniej wieki, a znaliśmy się zaledwie kilka chwil.

-Może –dodaje lecz nagle Twój uśmiech który jest niesamowity sprawia, że nie mogę się odezwać, język prawie, że staje kołkiem w mojej buzi, która niby zawsze była wyszczekana.- Może, byśmy przeszli się na kawę?- w końcu słowa wypadają ze mnie niczym z karabinu maszynowego.

-Przepraszam, ale muszę poczekać, aż Filemon zejdzie z tego przeklętego drzewa, bo przecież sam nie wróci do domu.- mówi z wyraźną skruchą w głosie. Czuje w podświadomości swojego umysłu, że teraz wolałaby pić ze mną cieplutką latte, taką jak uwielbiłaś  z dużą ilością słodkiej piany.

-To poczekam z Tobą, jeśli oczywiście, nie masz nic przeciwko temu- i tak się poznaliśmy .



 Kolejne dni stawały się bardziej kolorowe przez drobną ciemnowłosą dziewczynę, która sprawiała, że stawałem się innym człowiekiem. Po kilku miesiącach w których były wzloty jak i nasze małe upadki docieraliśmy się niczym stare małżeństwo. Postanowiliśmy zamieszkać razem. Było idealnie, czasami mieliśmy ciche dni, bo ja rzucałem swoje rzeczy po treningu, po całym mieszkaniu, lub ona zostawiała tuziny lakierów do paznokci w lodówce w miejscu na cytrynę. Mimo wszystko, było idealnie. Nie zachowywaliśmy się jak przeciętna para, która ma pewne przyzwyczajenia i żyje według nich. Dla nas każdy dzień, był innym nowym wyzwaniem, lecz nadal  idealnym.  Zaczynaliśmy planować naszą przyszłość, chłopaki z drużyny dziwili się, że dałaś radę mnie tak zmienić, ja sam w to wątpiłem, obawiając się momentu, że mogę Cię skrzywdzić robiąc coś naprawdę głupiego. Tak żyliśmy z minuty na minutę okazując sobie jacy jesteśmy dla siebie ważni. Potem stało się coś, czego nigdy, przenigdy Ci nie wybaczę. Wracając z wyjazdowego meczu zastałem w domu przeraźliwą pustkę. Biegałem niemal w amoku po mieszkaniu szukając Cię w każdym zakamarku naszego domu. Nigdzie Cię nie było. Pojechałem do Twojej matki. Dzwoniłem. Pisałem. Nic nie przynosiło wymarzonego efektu, nadal nie wiedziałem co się z Tobą dzieje, a Ty Emilko byłaś cholerną egoistką, zadecydowałaś za nas oboje. Nie interesowało Cię, co się ze mną dzieje, jak pragnąłem byś wróciła. Jak każda sekunda stawała się wiecznością, bo Ty miałaś kaprys odejść bez pożegnania. Odejść na wieki. Lecz nie bój się, nie bój się teraz, bo i ja się nie boje, bo wiem, że jesteś tuż obok mnie. Widzisz jak bez Ciebie usycham, jak staje się nikim. Już teraz nie zdam Ci pytania- Dlaczego ? Dlaczego mnie zostawiłaś? Dlaczego nie powiedziałaś, że jebany rak zżera cię od środka? Dlaczego Twoja matka unikała mnie jak ognia i nie powiedziała mi, że ma Cię już przy mnie? Czułem się jak pierdolony śmieć, jak zwykła rzecz. Dlaczego powiedziała mi, że mnie nie kochasz, skoro każdego dnia zapewniałaś mnie o swoim uczuciu, mówiłaś, że nie liczy się nic więcej oprócz nas. Dlaczego, kurwa to zrobiłaś? Kochanie, czemu odeszłaś?



_________________________________
Długo mnie tu nie było, ale obiecuje, że już wracam tu na dobre. Znaczy jesteśmy już praktycznie w środku opowiadania, więc nie będziemy długo tu gościć, chyba, że coś mi odbije i napisze jakiś bonus czy coś w tym stylu. Mam cichą nadzieję, że nie zapomniałyście o Grzesiu? I zostawicie tu jakiś znak po sobie.

Zapraszam Was na nowy rozdział u Zatiego -> Pruderyjna Gra

Zapraszam też na zupełną nowość, a zarazem pożegnanie z blogerem -> Ulotne Szczęście

 W razie pytań -> ASK



Pozdrawiam Annie.