środa, 5 lutego 2014

Rozdział Pierwszy



Pierwsza minuta może być ostatnią,
Dlatego ceń jak ostatnią,
Dlatego wiedz, że ostatnią, 
Ostatnia minuta może być pierwszą ,
I szczerze chuj w to,
Bo rozumieją to, gdy już jest za późno




Grzegorz Kosok- ponad dwa metry, dosyć przystojny, charakterny, egoistyczny. To tylko kilka epitetów które mnie opisywały. No właśnie opisywały. Z dnia na dzień, będąc coraz bliżej Ciebie Emilko, stawałem się kimś innym, kimś kim jestem teraz. Emocjonalnym roztrzęsionym niedorozwojem, bo odeszłaś tak nagle niespodziewanie.  Jak dziś pamiętam dzień, w którym powiedziałaś mi, że nie długo dane nam będzie się wspólnie cieszyć szczęściem, wyrwałaś mi serce, jednak włożyłaś go powrotem do mojej piersi i zakleiłaś szczelnie bezbarwnym klejem zwanym miłością… Życie stało się bajką, było idealnie. Wspólne poranki, pocałunki na dobranoc, wspólne zajadanie się Twoimi kochanymi rodzynkami, które do tej pory można znaleźć w każdej szafce w mojej kuchni. Myślałem, że ten przeklęty dzień nigdy nie nadejdzie. A nadszedł.  

Bardzo boli mnie dusza, która krzyczy bez Ciebie. Chce znów napawać się Twoim zapachem, tulić twarz w idealnie proste włosy pachnące brzoskwinią. Chce znów czuć malinowy smak Twoich ust. Chce Ciebie, Emilio.


Nie mogę się pogodzić z Twoją śmiercią. Niejednokrotnie zadawałem sobie pytanie, dlaczego? Dlaczego Ty?  Dlaczego właśnie Ty, mój mały, kruchy aniołek? Czemu Bóg z miliarda ludzi kroczących po tym Ziemskim padole wybrał właśnie Ciebie? Dlaczego zabrał mi szczęście i nadzieję ?  Na Twoim pogrzebie było wiele osób, byłem i ja stercząc gdzieś na końcu zalewając swoją czarną marynarkę gorzkimi łzami rozpaczy, mój przeraźliwy ból zmieniał się w przenikliwy lament i tęsknotę. Mam w sobie dziurę, wyrwę tak wielką niczym krater od największego wulkanu z którego stale wypływa wielka i gorąca lawa wspomnień. Która wypalała we mnie kolejne blizny, powodowała szramy na całym ciele, odbierała zmysły,  bo pragnę tylko Ciebie, Twojego dotyku, spojrzenia, głosu, tego jak przygryzałaś moją dolną wargę, jak słodko się obrażałaś, jak byłaś moim sercem, moim natchnieniem. Moją jedyną miłością, tą prawdziwą i niepowtarzalną. Niespotykaną.


Twoja mama powiedziała mi, że mówiłaś o mnie przed śmiercią, kazałaś przekazać, że kochasz mnie najbardziej na świecie, tylko czemu ja nie zdążyłem powiedzieć Ci tego samego, czemu nie mogłem złożyć delikatnego pocałunku na Twej dłoni, czemu nie mogłem się do Ciebie przytulić, pogłaskać po włosach, czemu nie mogłem tak po prostu być. Tłumaczono mi nie raz, że nie chciałaś bym na to wszystko patrzył, patrzył na Twoją śmierć, bo to wyniszczało Cię od środka, lecz nie pomyłaś o mnie, myślałaś tylko i wyłącznie o sobie.  Twoja śmierć miała mnie czegoś nauczyć, miała być lekcją, chciałaś bym poszedł do przodu, a nie wciąż stał w miejscu w którym notabene dalej stoję i nie wiem za żadne skarby świata jak ruszyć, bo to Ty byłaś moim motorem napędowym.


Kolejny dzień bez Ciebie który zamienił się w tydzień i miesiąc. Od Twojego odejścia minął prawie rok, nadal chodzę osowiały, nadal bez rytmu, bez wiary, natchnienia. Bez Ciebie. Chłopaki stale wyciągają mnie do klubów, dyskotek, knajp które męczą mnie jeszcze bardziej niż wspomnienia chwil spędzonych razem. Wracam po raz kolejny dzisiejszego dnia do domu, zjadam kiepsko przyrządzone mielone, odgrzane w mikrofali, idę do sypialni, biorę z niego telefon i udaję się do łazienki. Nalewam wody do wanny i wchodzę do niej natychmiastowo. W telefonie odnajduje numer do Ciebie i wciskam zieloną słuchawkę, w której słyszę Twój melodyjny głos, za którym tak bardzo tęsknie. Łzy zaczynają zbierać się w moich oczach, a przez głowę przebiega myśl ‘przecież chłopaki nie płaczą’ odstawiam telefon na pralkę przykurczam nogi i zatapiam się w wielkiej wannie wstrzymując oddech, nie słyszę nic prócz miarowego bicia serca, które z chwili na chwilę coraz bardziej przyspiesza. Czuje swój puls, czuje wszystko, szum w głowie staje się coraz głośniejszy, w momencie kiedy płuca chcą wystrzelić by rozmaślić się na białych łazienkowych płytkach z impetem prostuje nogi i znów znajduję się na powierzchni łapczywie oddychając.


Idę na trening, i uświadamiam sobie, że nauczyłaś mnie czegoś cholernie ważnego, czegoś czego nikt nigdy mnie nie nauczył. Nauczyłaś mnie kochać. 



_________________________-
Boże, jest. Zaczynam uwielbiać tego bloga i to jest przykre,
Mam nadzieję, że rozdział jest warty waszego czasu, że się nie zawiedziecie.
Jak wam się podoba ?


Dla Darii kochanej mojej.

Pozdrawiam Anka.

14 komentarzy:

  1. Ey bo zaraz na będą hejcić znów <3
    Jak sie Łukasz napisze to będę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wiesz, dziecko że się lekko pogubiłam. bo tam jakaś Ada teraz Emilka. Nie można się cieszyć kiedy odchodzi tak ważna osoba , ale ona nie chciałaby żeby Grzesiek stracił sens życia. Musi żyć, nie biernie egzystować.

      Usuń
  2. I to jak warty ;o Czytając to byłam blisko łez i teraz zastanawiam się czy ja jestem taka wrażliwa, czy ty przekazałaś w tym tyle uczuć...
    To musi być ogromny cios stracić kogoś tak bliskiego. Bardzo dobrze rozumiem Grześka, że nie potrafi się cieszyć z życia skoro odszedł ktoś kogo kochał nad życie. Mam nadzieję jednak, że powoli się podniesie i będzie cieszył się z życia, bo przecież jego ukochana na pewno nie chciałaby, by on resztę życia spędził w żałobie...
    Pozdrawiam A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Sulin <3
    Grzesiu <3
    Masz mnie z całą pewnością <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Znowu tak smutno i temat śmieci :/ Nic tylko Grzesiowi współczuć. Nie jest mu łatwo pozbierać się po jej śmieci, a w dodatku obwinia siebie, że nie powiedział jej dwóch magicznych słów.

    Serdecznie zapraszam na 45 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/
    oraz na rozdział 6 na blogu http://rozegraj-na-krotka.blogspot.com/
    Życzę miłej lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Grzesiek strasznie cierpi. Ale tak chyba miało być

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana. Pięknie Cudnie.. Ale do cholery czemu znów dla Ciebie tak cudownie a dla nas czytelników tak tragicznie ja się pytam?
    Jakoś jeszcze nie przywykłam do tego twojego ciągłego smutku...
    Ale cały czas nie zmiennie piszesz świetnie i oby tak dalej
    Twoja Eve ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz co?
    Ja chyba ostatnio polubiłam takie smutne historie,, więc z pewnością zostaję :D
    Czytając to, miałam wrażenie, jakby to wszystko działo się obok mnie, jakbym widziała takiego cierpiącego Grzegorza i na bieżąco śledziła jego życie...
    A to mi się bardzo spodobało :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz tyle tych opowiadań, że już się gubię:) Może warto pomyśleć o jakiejś podstronie Annie?:D chyba że już coś takiego istnieje, a ja o tym nie wiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem, o jaką podstronę Ci chodzi.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. boski aż mi sie płakać chce Kinga :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Lzy zebraly sie pod moimi powiekami jak czytałam o smierci Emilki...
    Grzesiek przeżył cos makabrycznego. Doswiadczyl tyle bolu, ktory teraz Go wypala.
    KOCHAM TEN BLOG Z KAZDA LITERA.
    Jestem w pelni oddana tej historii.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Czyli mam rozumieć, że Emilia to przeszłość, a Ada teraźniejszość? Chociaż w sumie za niedługo się pewnie sama przekonam :)
    Czytając pierwsze zdania prologu,myślałam, że bohaterem będzie Piotruś, bo wiadomo Cichy, ale zaskoczyłaś mnie Grzesiem i to bardzo pozytywnie.
    Nie jest mu lekko. Śmierć Emilii była dla niego wielkim ciosem, skoro po tak długim czasie nadal nie może się pogodzić z jej śmiercią.. Ale z drugiej strony bardzo ciężko pogodzić się z odejściem osoby, która była dla nas tak bardzo ważna. Która zajmowała osobne miejsce w naszym sercu.

    Czuję, że się zakochałam w tej historii..
    Całuję, ściskam, pozdrawiam.
    Faith. :**

    OdpowiedzUsuń