Mgła już opadła, wszyscy zawiedli
Rozczarowanie to chleb powszedni
Nie są możliwe już happy end'y
Wszystko jest jasne, pierdol to, biegnij
Dni upływały coraz szybciej, ja nie starałem się myśleć o
Tobie. Postanowiłem sobie, że rozpocznę jakiś nowy rozdział w moim już
dojrzałym życiu. Nie chciałem trwać nadal w tym martwym punkcie który wykańczał
mnie gdzieś tam od środka powodując klaustrofobiczne uczucia bezsilności. To też nie tak, że chce o Tobie zapomnieć i
wymazać z pamięci, bo tylko Ciebie kocham Emilko. Nigdy nie zapomnę tego ciepła
na sercu, Twojego dziewczęcego uśmiechu i dziecięcego zapału. Nie szukam nikogo jak Ty, nie szukam ponownie
swojego ideału, bo wiem, że Ty nadal jesteś ze mną. Nikt nie będzie taki jak Ty. Nikt inny nie
będzie trzymał mnie przez sen za rękę. Nikt inny nie wie, że nienawidzę
naleśników z serem. Nikt inny nie będzie tańczył w salonie przy Paticku Swayze. Nikt inny nie będzie Tobą, do jasnej cholery – Emilko.
-Siema Stary – mówi Piotrek w momencie gdy uchylasz mu drzwi
przez moją rękę pakuje się do mieszkania. Jestem nieubrany , jedynie bokserki
wiszą na coraz to smuklejszych biodra.
-No witam Piotrusia- dodaje z przekąsem, bo wiem, jak Cichy
nie lubi gdy ktoś tak mówi.
-Uspokój się.-piorunuje mnie wzrokiem, a ja wznoszę do góry
niewidzialną Viktorie. – Nie wiesz czemu Cię nawiedzam o tak późnej porze, bo
aż o 13 w niedziele. A przecież dziś mamy mecz.
-Piotrek, do sedna.
-Ah no tak, rozgadałem się. Więc dziś ruszamy na kluby,
znaczy same chopoki- mówi z udawanym akcentem z południowej Nebraski- wiesz
laseczki te sprawy.
-Ty obawiam się, ale masz już laseczkę.
-Stary, czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Ja
oczywiście jak na spokojnego człowieka przystało będę grzeczny i lojalny.
-Grzeczny i lojalny- dodaje powstrzymując się do śmiechu, bo
mimo, że Piotrek lojalny to i może był, ale od grzeczności to mu było stanowczo
daleko. – Nie chce mi się – stwierdzam cicho i od razu tego żałuje bo dostaje
cios z otwartej ręki. Prostuje się szybko łapiąc powietrze w którym roznosi się
mięsisty śmiech mojego przyjaciela.
-Ale mnie się chce. Po za tym Twój wąsaty jednonogi
przyjaciel Warcisław potrzebuje rozrywki,
blondynki, brunetki, rude. Każda rozrywka się liczy- dodaje z wyraźnym
rozbawieniem. Coś się ostatnio Piotrek rozpuścił jak dziadowski bicz. Rozmawiam jeszcze chwile z przyjacielem, który
po kilku atakach śmiechu opuszcza moje mieszkanie. Wychodzę na balkon by
jeszcze chwile odpocząć, a potem udać się na odprawę. Wiem, że dzisiejszy mecz
także spędzę na ławie, bo ten sezon to jest porażka, a nie sezon. Nawet nie mam
szans na grę w Reprezentacji, nawet nie ma na co liczyć. Wychodzę markotny z mieszkania w klubowym
dresie w którym ostatnimi czasu czuje się najwygodniej, pamiętam jak słodko w
nim wyglądałaś Emilko, pamiętam jak spodnie zwisały z Twoich bioder, a bluzka
sięgała do pół uda. Otulałaś się nim
niemal dwa razy. Byłaś, ba nadal jesteś taka rozkoszna. Teraz trwasz tylko w
moich wspomnieniach, które są realne lecz
nienamacalne. I to nadal wraca z hukiem
do mojej pamięci, a najgorsza jest ta niemoc. Niemoc tego, że czasu nie da się
cofnąć. Nie da się cofnąć wypowiedzianych słów, przeżytych minut. Nic się nie
zdarzy dwukrotnie. Z uprzedzeniem przekraczałem próg Podrpomia wiedząc, że nic
ciekawego dziś się nie wydarzy. Nic bardziej mylnego, Perła z powodu lekkiej
infekcji nie grał na swoim poziomie i musiałem go zastąpić. Nie lubię takich
sytuacji, bo wtedy wiem, że nadal jestem dużo gorszy i dużo mi brakuje do
mojego zmiennika, czuje się jakbym go wygryzł, jakby stracił przeze mnie
miejsce w zespole tylko, dlatego że jest chory. Paranoja. W szatni panuje
atmosfera niemalże identyczna jak zawsze. Alek uśmiechnięty od ucha do ucha
tańczy przy nowych piosenkach puszczanych przez Niko. Piotrek z wielką
starannością zakleja sobie palce białą taśmą. Serce bije mi coraz szybciej. Nie
pamiętam kiedy wychodziłem w wyjściowej szóstce. Wiem jedno, czas to zmienić.
Czas grać znów na najwyższym poziomie.
Mecz przeciwko jednej z czołowych polskich drużyn- Skrą Bełchatów,
początkowo nie szedł po naszej myśli, a ja sam prezentowałem słaby poziom.
Kolejny czas wziął dla naszej drużyny wziął Andrzej Kowal i nagle coś w nas pękło.
Wróciliśmy na parkiet kompletnie odmienieni. Zdobywaliśmy kolejne punkty,
odrabialiśmy straty. Moja gra z akcji na akcję stawała się odmieniona.
Wygraliśmy mecz.
-Ja pierdole Panowie to jest to. Mamy te trzy punkty- mówi
wchodząc z hukiem do szatni trener
-Lecimy w melanż wszyscy teraz, zaraz, natychmiast.
-Piiiter – odzywa się wydźwiękiem pół szatni. Ubrany w ‘to
co lubiłaś’ czyli czarną koszulę i biszkoptowe
spodnie zmierzam w kierunku pubu
w którym mieliśmy się spotkać. Nagle dostrzegam przed sobą Adę, która jest
łudząco podobna do Ciebie. Na stopach ma
czerwone szpilki, długie nogi które okrywa drapieżny tatuaż, czarna sukienka
uwydatniająca jej wdzięki. Jest tak podobna do Ciebie, a tak różna. Gdybym
wiedział jaką skrywa tajemnice, jaki ból mi wyrządzi omijałbym ją szerokim łukiem.
_________________
Nie wiem co tu napisać, nie wiem nic. Brak weny.
Przepraszam.
Anka